M. Zdziechowski - Z historii stosunków polsko-rosyjskich nazajutrz po wojnie
Odczyt
wygłoszony na dorocznym Walnym Zebraniu Stowarzyszenia
Przyjaciół Nauk w Wilnie w dniu 20 czerwca 1936
roku.
[prev.
in:] Marian Zdziechowski, Widmo przyszłości, Warszawa
1999.
Czy Naczelnik Państwa był
szczery w rozmowach z Czajkowskim i Sawinkowem? Niezupełnie.
Około czterech tygodni przed tym, gdy rozbite armie
Denikina cofały się już na południe, dowodzący
grupą wołyńską generał Listowski posłał
raport do Sztabu Generalnego, wykazujący konieczność
wysunięcia frontu polskiego dalej na wschód, ale -
dowodził - należy iść na Ukrainę nie w
roli przeciwnika, lecz sprzymierzeńca, bo to ułatwi
okupację rozległych terenów oraz późniejszą
ich obronę. Sztab Generalny dał natychmiastową
odpowiedź, stwierdzającą zgodność poglądów
generała Listowskiego z poglądami Naczelnego Dowództwa,
ale - dodawano - formalne uznanie Ukrainy i sojusz z nią są
przedwczesne, bo liczyć się trzeba z Francją i
Anglią, które wciąż jeszcze popierają
Denikina...18) Czyli rozmowy Piłsudskiego z wysłannikami
emigracji nie wyrażały jego istotnej myśli; były
to raczej fantazjowania o rozmaitych możliwościach,
mogących powstać na tle ówczesnej sytuacji. I
dlatego słuszne było wrażenie Czajkowskiego,
że myśl Piłsudskiego jasna nie była.
Bądź co bądź
rozmowy z nim podniosły na duchu i Czajkowskiego, i
Sawinkowa; należało kuć żelazo, póki
gorące. Sawinkow natychmiast udał się w podróż
do Londynu, aby tam podtrzymać w przekonaniu przyjaznego
Rosji białej Churchilla i przekonać chwiejnego, ulegającego
wpływom Lloyd George'a. Czajkowski zaś udał się
na południe do Denikina. Przybył tam już "na
gotowe"; kilka dni przedtem Denikin ogłosił
deklarację w duchu konstytucyjnym. Uczynił to w związku
ze swoimi niepowodzeniami i spowodowanym przez nie upadkiem
swego autorytetu. Niepowodzenia przypisywał temu, że
go Polacy nie poparli. Na zachodzie bowiem, na linii Wołoczysk-Koziatyn,
armia jego była w bezpośredniej styczności z armią
polską znad Zbrucza. Od północy szła 12
armia bolszewicka. Rozproszone oddziały Petlury nie wchodziły
w rachubę. Gdyby więc Polacy dopomogli, to Denikin po
rozbiciu 12-ej armii sowieckiej mógłby przerzucić
część sił swoich na wschód i odeprzeć
nacierających tam bolszewików. Ale wojska polskie
stały bezczynnie. Wskutek tego Połtawa i Charków
wpadły w ręce bolszewickie; dalej zaś na wschód
Kozacy Dońscy również zmuszeni byli się
cofnąć.
Dnia 12 grudnia 1919 roku pod
naciskiem owej 12-ej armii Denikin musiał opuścić
Kijów. Zakończył się okres powodzenia
znaczonego świetnymi zwycięstwami, ożywionymi
nadzieją dotarcia do Moskwy. Kto był sprawcą tego
nieszczęścia? Kozłem ofiarnym robiono Denikina
wraz z jego szefem sztabu, Romanowskim. Z gwałtowną
krytyką ich strategii i polityki wystąpił generał
Wrangel. Pod przymusem okoliczności niechętnie zgodził
się Denikin na ową deklarację konstytucyjną.
Po przybyciu Czajkowskiego w
rozmowie z nim Denikin dał upust uczuciom swoim - nie
wierzył w demokrację i w demokratyczny rząd, bo
"nie ma ludzi"... "Jedynym wyjściem - mówił
- byłaby dyktatura narodowa; miałem ją w ręku,
ale ręka ta nie była dość twarda; gdyby się
znalazł człowiek silniejszy ode mnie, na pewno
wyprowadziłby Rosję na dobrą drogę".19)
"Decentralizacja władzy spowoduje - czytamy w pamiętnikach
Denikina - wielkie trudności tak w walce, jak później
w odbudowywaniu Rosji. Ale czy warto tych przyszłych trudności
się obawiać, gdy ginie teraźniejszość i
trzeba ją w jakikolwiek sposób ratować, choćby
kosztem największych ofiar."20)
W podobnym niewątpliwie
duchu wyrażał się Denikin w rozmowie z
Czajkowskim; można było stąd wnioskować,
że nieco zmiękł w poglądzie na Polskę.
O to zaś przede wszystkim Czajkowskiemu chodziło, w
tym celu przybył. Pośrednio mogły też wpłynąć
na Denikina wiadomości o pobycie posła parlamentu
angielskiego, Mc Kindera, który miesiąc przedtem, w
grudniu 1919 roku, bawił w Noworosijsku, ówczesnej
siedzibie rządu denikinowskiego, i tam z polecenia swego rządu
badał sytuację i naglił do uznania wszystkich państw
i rządów, które powstały w obrębie
dawnej Rosji, stawiając to za warunek pomocy materialnej i
politycznej ze strony Anglii. Zgodzono się na to i zgodził
się Denikin, ale w tekście powziętych uchwał
dodał do ustępu o Polsce, że "kwestia
wschodnich granic polskich będzie rozwiązana w
porozumieniu obu rządów - rosyjskiego i polskiego -
na podstawach etnograficznych"21) Więc zawsze
etnografia, innych podstaw Denikin nie uznawał. Ten sposób
stawiania kwestii polskiej nie zyskał aprobaty Mc Kindera;
zażądał on ponownego rozpatrzenia całej
sprawy i odjechał.
Upór doradcą
dobrym nie jest. Musiał to w końcu zrozumieć
Denikin. Wysłuchawszy Czajkowskiego, uznał, że układy
z Polską należy prowadzić nadal, lecz był
sceptykiem, nie wierzył, aby mogły mieć pożądany
skutek, nie wierzył w dobrą wolę Piłsudskiego.
A jednak trochę tej dobrej woli było, ale za późno
wyszło to na jaw - dopiero wówczas, gdy Piłsudski
przekonał się o niebezpieczeństwie demokratyzującego
działania obłudnej polityki sowieckiej na społeczeństwo
i armię. Zręczna propozycja natychmiastowego zawarcia
pokoju, uczyniona w grudniu 1919 roku przez Jerzego Cziczerina,
komisarza spraw zagranicznych, "wywarła poważne
wrażenie i w kraju i na froncie".22) Dnia 28 stycznia
1920 roku rząd sowiecki oświadczył w nocie do
naszego rządu, że "nie ma takiej kwestii
terytorialnej, ekonomicznej czy jakiejkolwiek innej, która
by się nie dała rozstrzygnąć pokojowo, drogą
układu i wzajemnych ustępstw". Minęło
dni kilka i Sowiety zwróciły się tym razem do
całego narodu polskiego z proklamacją (z lutego) głoszącą,
że "pokój z Polską jest szczerym i najgłębszym
pragnieniem robotników i chłopów, więc
przestańmy wojować, ażeby obydwa narody rozpocząć
mogły wojnę z tym, co je rzeczywiście gniecie: z
chłodem, głodem, tyfusem, bezrobociem".23)
Rozpoczęły się dyskusje w Sejmie o celach wojny i
o bezcelowości dalszego jej trwania. "Wojsko - pisze
generał Władysław Sikorski - odczuło szybko
zmianę w nastrojach narodu, wojna z Rosją, stając
się obcą dla narodu, stawała się przez to
obcą dla żołnierza".24)
Filosowieckie nastroje szczególnie
niebezpieczne były w armii, o ile była ona pod wpływem
idei socjalistycznych. Wiemy ze Wspomnień Tadeusza Hołówki,
że i on, i jego przyjaciele polityczni chcieli uważać
Sowiety za sojusznika swego, i gdy wybuchła wojna w roku
1920, wielu poczytywało ją, tak w armii, jak i w społeczeństwie,
za przykre nieporozumienie. Piłsudski zdawał sobie z
tego sprawę, a jednak wojnę z Sowietami uważał
za nieuniknioną już w 1919 roku.25) Dlaczego więc
dopuścił do rozbicia wojsk Denikina i tym samym powiększenia
armii sowieckiej o jakieś sto tysięcy bagnetów?
Nie dziwmy się, że Denikin uważa to za paradoks,
iż Piłsudski, świadomie dążąc do
zguby narodowych sił rosyjskich, podtrzymał czerwoną
rewolucję, która w przekonaniu jego dążyła
nie tylko do podbicia Polski, ale też do zapalenia całego
świata pochodnią komunizmu.26) Plan Piłsudskiego
był zuchwale śmiały: dla ugruntowania potęgi
polskiej Naczelnik pragnął rozbicia obu Rosji - białej
i czerwonej. Dla wykonania pierwszego zadania "świadomie
pomógł Sowietom w ich walce z Denikinem",27)
drugie zadanie brał na siebie, biorąc zarazem do
pomocy petlurowców ukraińskich. Czy nie było to
mierzenie sił na zamiary i czy nie nadeszła chwila wejścia
w kontakt z Rosją białą, zdruzgotaną już
i niegroźną dla Polski, a jeszcze mogącą się
przydać w razie wojny z Sowietami?
Dnia 27 lutego przybył do
Paryża wysłannik Naczelnika Państwa, Wędziagolski,
z listem do Sawinkowa.28) Tenże wysłannik poufnie oświadczył
delegacji rosyjskiej na konferencję pokojową w osobach
księcia Lwowa, Makłakowa i Sawinkowa, że
Naczelnik Państwa ma zaproponować bolszewikom pokój
na warunkach następujących:
a) uznanie wschodnich granic
Polski z roku 1772;
b) uznanie niepodległości
powstałych w obrębie byłego imperium rosyjskiego
nowych formacji państwowych, nie tylko Ukrainy, Łotwy,
Estonii, ale i rdzennie rosyjskich ziem (Don, Kubań, Terek);
c) zaprzestanie propagandy w
państwach sąsiednich;
d) ratyfikacja pokoju na powyższych
warunkach przez konstytuantę wybraną na podstawie głosowania
powszechnego.
Na warunki takie bolszewicy
prawdopodobnie się nie zgodzą, a w takim razie orężnej
walki z nimi nie da się uniknąć. Przewidując
to, Naczelnik Państwa Polskiego pragnąłby działać
w porozumieniu "z rosyjską armią narodową"
(to jest z generałem Denikinem) na warunkach wyznaczonych w
rozmowach jego z Czajkowskim i Sawinkowem w Warszawie.
Delegacja rosyjska w Paryżu
składała się z 5 osób. Oprócz
trzech wymienionych należeli do niej nieobecny Czajkowski
oraz Sazonow. Skład jej przeto był różnorodny:
dwóch "kadetów" (książę
Lwow i Makłakow), dwóch przedstawicieli Rosji
rewolucyjnej (Czajkowski i Sawinkow) i były carski minister
spraw zagranicznych Sazonow. Nie było tam więc mowy o
wspólnej pracy i wspólnym działaniu, bo nie
było wzajemnego zaufania, ale z natury rzeczy na pierwsze
miejsce wysuwał się Sazonow, jako doświadczony
dyplomata, posiadający zaufanie Kołczaka i Denikina.
Pomimo to udział jego w delegacji szkodził jej więcej
niż pomagał. Demokratyczne rządy państw
Ententy, które pełne były uznania dla niego,
gdy kierował polityką zagraniczną Mikołaja
II, teraz słyszeć o nim nie chciały; Clemenceau
nie raczył go nawet przyjąć.
Sawinkow, donosząc
Czajkowskiemu w liście z dnia 1 marca o misji Wędziagolskiego,29)
dodawał, że wobec nie tylko prawdopodobieństwa,
lecz pewności wojny, niezbędne było postawienie
Czajkowskiego na czele demokratycznego rządu,
zharmonizowanego z demokracjami Zachodu, oraz zastąpienie
Sazonowa kimś innym, bowiem obecność byłego
ministra carskiego w delegacji uniemożliwiała wszelkie
rozmowy z Piłsudskim. W końcu Sawinkow energicznie
podkreślał konieczność zawarcia z Polską
układu zgodnego z warunkami raczej naszkicowanymi niż
określonymi przez Piłsudskiego: "W przeciwnym
razie Polska wojować będzie o własnych siłach,
skutki zaś osamotnienia Polski zgubne będą dla
niej, dla Rosji i w przyszłości dla całej
Europy".
Ile czasu minęło,
zanim list ten z zawartą w nim groźną a słuszną
przepowiednią doszedł do Czajkowskiego, nie wiemy; w
każdym razie doszedł za późno - w chwili,
gdy wszelkie plany przymierza z Polską utraciły
znaczenie. Armia biała była już zupełnie
zdezorganizowana i zdemoralizowana; resztki w liczbie 35-40 tysięcy
cofały się na Krym. Generał Denikin, znużony
do ostateczności rozkładem u dołu, intrygami u góry,
a obojętnością, sobkostwem i tchórzostwem
w społeczeństwie wokół siebie, składał
władzę w ręce generała Wrangla.
18) Gen. T. Kutrzeba, op. cit., s. 40-51.
19) Mielgunow, op. cit., s. 200.
20) Oczerki Smuty, t. V; s. 307-308.
21) Ibidem, s. 305-306.
22) Gen. W. Sikorski, Nad Wisłą i Wkrq, 1928, s. 217.
23) Grażdanskaja wojna, t. III, s. 307 - wydanie oficjalne,
sowieckie.
24) Gen. W. Sikorski, op. cit., s. 16.
25) Kutrzeba, op. cit., s. 20-21.
26) Gen. Denikin, Sprostowanie historii. Odpowiedź Polakom,
Paryż 1937.
27) Kutrzeba, op. cit., s. 27.
28) Tak pisał Sawinkow do Czajkowskiego, ale przypuszczam,
że było to ustne polecenie.
29) Mielgunow, op. cit., s. 197-198.
top
|