Mariusz Pisarski
i Andrei R. Mochola
Dyskretny urok hipertekstualizmu
Modernizm,
Postmodernizm, Hipertekstualizm
M. Pisarski:
Modernizm, Postmodernizm, Hipertekstualizm - taka sekwencja nurtów
kulturowych jest dosyć niespotykana na polskim, i chyba nawet na
anglosaskim gruncie. Tymczasem w Pana pracach
hipertekstualizm to coś więcej niż sieciowa działalność
współczesnych artystów post-awangardowych, rozumiany jest jako prąd
kulturowy. Czym zatem według Pana jest ów hipertekstualizm, gdzie
można go odnaleźć? Czy jest jedynie pewnym postulatem, a jeśli nie -
to w jakich obszarach kultury najwyraźniej widać jego ekspansję? Czy
hipertekstualizm w refleksji filozoficznej, czy jakiejkolwiek innej
- może być w ogóle możliwy?
A. R. Mochola:
Przede wszystkim winni jesteśmy sobie wyjaśnienie. Hipertekstualizm
nie jest bynajmniej nurtem, jest pewną tendencją, co do istnienia
której nie mamy chyba żadnych wątpliwości. Stawianie go w chwili
obecnej w jednym szeregu z modernizmem i postmodernizmem przy
jednoczesnym rozumieniu go jako swoistej kontynuacji lub opozycyjnej
ideologicznie postawy wobec wymienionych nurtów, czy też raczej
okresów, jest przedwczesne i nieuzasadnione. Być może
hipertekstualizm stanie się czymś takim w przyszłości, na to jednak
przyjdzie nam jeszcze chwilę poczekać.
Pojęcie hipertekstualizmu,
rozumiane właśnie jako tendencja w kulturze końca XX i początku XXI
wieku funkcjonuje już od połowy lat 90-tych. Jeżeli mielibyśmy
przypisywać etniczne pochodzenie takiego rozumienia (wspomniał Pan o
gruncie polskim i anglosaskim), to jako grunt inicjujący analizy
kultury, w których pojawia się termin hipertekstualizm, można
ostrożnie wskazać grunt rosyjski, przy czym dalecy winniśmy być od
stwierdzenia, że to "Rosjanie wymyślili hipertekstualizm" . Wydaje
mi się bowiem, iż nie bez znaczenia jest to, iż np.
Michaił Epstein związany jest z
Emory University w Atlancie, a np.
Jurij Łotman był związany z
Tartu
(niektórzy mogą się zdziwić przywołaniem jego imienia w tym
kontekście, zaintrygowanych odesłać możemy wszak do jego analiz
dzienników Dostojewskiego ) itd. Hipertekstualizm jest zatem jakby
genetycznie wielokulturowy.
Wróćmy na chwilę do samego
hipertekstu. Hipertekst jest pewnym sposobem organizacji dyskursu,
czyli wypowiedzi. I, w moim przekonaniu, nic poza tym. Osadzony w
pojęciu tekst nie zmienił swojej tożsamości przez dodanie do niego
takiego, czy innego przedrostka. W tym konkretnym przypadku,
przedrostek wskazuje w rzeczywistości sposób organizacji danego
tekstu, czy też raczej zbioru tekstów; hipertekst jest bowiem jednym
i zarazem wieloma tekstami. Jedną z oczywistych cech hipertekstu
jest zatem jego tekstualny charakter.
Daleki jestem od awanturniczych poszukiwań hipertekstualizmu, czy
też hipertekstualnie orientowanej organizacji wypowiedzi zawsze i
wszędzie. Ale, przecież samo życie jest hipertekstualne: nieustanne
kliknięcia, nagłe i nieustanne zmiany kontekstu, przy jednoczesnym
braku możliwości uwolnienia się od kontekstów dotychczasowych.
Wspomniany wcześniej
Łotman wprowadził do naszej świadomości pojęcie pierwotnych i
wtórnych systemów modelujących. Dziś wtórne systemy modelujące bez
ustanku tworzą kolejne, wtórne wobec siebie samych; struktura
nieustannie się rozrasta, zapętla, nie ma już nawet początku, tym
bardziej końca. Kultura ma charakter hipertekstualny.
Jako postulat, hipertekstualizm
jawi się przede wszystkim jako próba stworzenia nowego sposobu opisu
kultury, jej stanu i przemian w niej zachodzących. Jest to próba,
która moim zdaniem już została podjęta - początkowo w dziełach
literackich (Pale
Fire
Nabokova ,
Słownik Chazarski Pavicia), następnie w pracach o "zacięciu
naukowym" (np. Magiczna Praga Ripellino). Proszę jednak zwrócić
uwagę, że w przypadku wspomnianych dwóch dzieł literackich, mamy w
rzeczywistości do czynienia z naśladownictwem naukowego opisu
kultury, w drugim zaś wybitny naukowiec beletryzuje swój wykład.
Odpowiadając na pytanie wprost - najlepsze dotychczas realizacje
mamy w literaturze lub na jej pograniczu. W nauce? Jest taki projekt,
czy jednak wzniesie się on na hipertekstualne wyżyny? W tej chwili
nie można na to pytanie odpowiedzieć.
W refleksji filozoficznej
proponowałbym napisanie hipertekstualnej historii filozofii.
Połączenie wielu słowników, ukazanie w jednym miejscu i czasie
zjawiska, czy też pojęcia w kilku możliwych perspektywach i
kontekstach, wydaje się być niezwykle atrakcyjne.
Wymaga to jednak odpowiedzialności
za słowo i świadomości faktu, iż w wielu systemach filozoficznych
pojawiają się te same pojęcia, rozumiane w odmienny sposób. Zawsze
należy też pamiętać, że każde słowo posiada pamięć o samym sobie.
Pojawienie się hipertekstualnego
postulatu w nauce (zarys problemu został przedstawiony w
Kulturze i hipertekstualizmie, przyczyny w
Postmodernizmie i kalectwie kultury) jest problemem wynikającym
nie tylko z poczucia kryzysu języka nauki, braku jego czytelniczej
atrakcyjności, stagnacji, jakby ósemkowego zapętlenia. Być może
wciąż brakuje nam odwagi, by przyznać, że tworzymy coś, czego
fizycznie nie jesteśmy potem w stanie przetrawić. Mówię o ludziach
nauki jako społeczności, która produkuje informację w ilości
wielokrotnie przekraczającej jej własne możliwości percepcji.
Zresztą jest to wypadkowa ogólnej kondycji kultury przełomu wieków.
Kultura musi tworzyć zapis samej siebie. Ewoluując zmuszona jest do
równoczesnej inwolucji pamięci o samej sobie . Proszę zwrócić uwagę,
jaką popularnością cieszą się obecnie elektroniczne wydania
encyklopedii, wszelkiego rodzaju digesty i inne formy kompresujące
wiedzę. Wynikiem takiego procesu jest hipertekstualizacja wypowiedzi,
zmiana jej organizacji. Nie wszyscy zdają sobie sprawę z możliwości
hipertekstu w dyskursie naukowym, wciąż pokutuje ograniczone, "internetowe"
postrzeganie zjawiska. W Polsce zarówno internet, multimedialne
encyklopedie i inne hipertekstualne formy prezentacji nauki skazane
są wciąż na brak uznania ze strony dyżurnych autorytetów. A przecież
nie chodzi nam o ilość, tylko o jakość, a przede wszystkim
świadomość różnicy pomiędzy tymi dwoma pojęciami.
W
Krakowie spotkałem się wielokrotnie z brakiem zrozumienia istoty
hipertekstualizmu, mylonego na polu teoretycznoliterackim
najczęściej z intertekstualizmem. Problem tkwi moim zdaniem w braku
świadomości istoty hiperłącza i mylenie odnośnika materializującego
tekst ze śladem jednego tekstu w drugim.
|